Mecz, w którym byliśmy gospodarzem, rozegraliśmy na wyjeździe. Nasze boisko nie nadawało się do gry przez opady deszczu. Nie było to dla nas problemem, ponieważ dobrze wspominaliśmy pierwszy mecz wyjazdowy na boisku Slavii (wygrana 9:3). Tym razem, wracaliśmy zadowoleni z wyniku, bo gra nie napawała optymizmem. Pierwsze dwie bramki tracimy po błędach w ustawieniu i błędnych decyzjach obrońców. Gramy za wolno, mało agresywnie i bojaźliwie. Dziwi to, gdyż po raz kolejny w tygodniu treningowym wyglądamy dobrze. Przeciwnik nie przestraszył się nas (tak jak w pierwszym meczu) i nie odpuszczał ani centymetr i tak niedużego boiska. Pierwszą połowę kończymy po golu Bartka Ruska z dystansu, przy dużym udziale zawodnika Slavii, który w geście "fair play" nie wybił piłki na naszą połowę, a oddał pod nogi strzelca bramki.
Druga część meczu bardziej żwawa w naszym wykonaniu. Zaczynamy grać szybciej piłką, ale nie przekłada się to na bramki. Po kolejnym błędzie w obronie (tym razem w rozegraniu) tracimy trzecią bramkę. Ważne jest to, że nie zwiesiliśmy głów i walczyliśmy do końca. Nagrodą za determinację był rzut karny w końcówce meczu. Faulowany Filip Młyńczak nie wykorzystał "setki", ale dobitka Roberta Pnioka była już skuteczna. Minutę później znowu dajemy sobie szansę na gola i Filip Kwiatkowski strzela w środek bramki prosto w bramkarza. Na jego nieszczęście (a ku naszej radości) piłka przelatuje mu między nogami. W ostatniej minucie mieliśmy dużo szczęścia, że sędzia nie wyrzucił z boiska naszego bramkarza za faul w sytuacji "sam na sam" przed polem karnym.
Mecz kończy się szczęśliwym dla nas remisem, na który w tym meczu nie zasłużyliśmy.