Po raz trzeci w tym sezonie potrafimy pokazać w jednym meczu niesamowitą moc, oraz totalną bezradność. Kolejny mecz o niemalże identycznym przebiegu. Rozpoczynamy od seryjnego strzelania bramek. Wynik do 16 minuty to 6:0. To było kwadrans "Puchalski show". Rajdy Maksa na prawej stronie były nie do zatrzymania. I ... znowu dzieje się to samo. Zbyt swobodna gra, zwlekanie z decyzjami i długie prowadzenie piłki połączone z coraz bardziej agresywną grą Stadionu doprowadzają do sytuacji w której tracimy pięć bramek z rzędu.
Druga połowa to cios za cios. Najlepiej ten półdystans wytrzymuje Maks Puchalski, który ponownie obija rywala, co sprawia, że ten słaniając się na nogach nie jest nam w stanie zrobić krzywdy w końcówce. Dobrze, że do poziomu Maksa dostosował się Staś Sikora i trzymał wysoko gardę w bramce. Statystyki strzałów w meczu są imponujące. Stadion 26 celnych na 28, my 22 na 27.
Drużyna trenera Sebastiana Świata, składająca się z zawodników rocznika 2010 pokazała nam jak należy walczyć. Mimo, że przeciwnik był młodszy, to naprawdę można się od nich wiele nauczyć.